Ukraina jest drugim co do wielkości państwem w Europie, po Rosji. Ma powierzchnię około 603 000 km² i populację ponad 42 milionów ludzi.
Ukraina jest znana również z bogatej kuchni, w której dominują dania z ziemniaków, mięsa, warzyw i ziół. Do popularnych dań ukraińskich należą np. pierogi, barszcz, kapusta kiszona czy sałatka "olivier".
Najwięcej turystów przyciąga stolica Ukrainy - Kijów, który słynie z licznych zabytków, takich jak Katedra św. Zofii, Kijowski Monastyr Ławry Peczerskiej, zamek w Radomyslu czy Pałac Marii Zankowieckiej. Inne popularne miejsca turystyczne to Lwów, Odessa, Krym, Karpaty, a także Charków, Czerniowce, Kamieńiec Podolski czy miasto-tunel Kachowka.
Kwas chlebowy
Na Ukrainie kwas chlebowy jest często spożywany w czasie letnich upałów, ponieważ jest bardzo orzeźwiający, ale też uważany za zdrowy napój wspomagający trawienie. W wielu ukraińskich miastach można spotkać specjalne stoiska, gdzie sprzedaje się go na ulicach w tradycyjnych beczułkach. Kwas chlebowy na Ukrainie często jest podawany z dodatkami, takimi jak jagody, owoce lub zioła, aby wzbogacić jego smak.
Kwas chlebowy ma długą historię na Ukrainie, sięgającą czasów starożytnych. Jest to jeden z najstarszych napojów fermentowanych w regionie, który przez wieki był powszechnie spożywany w codziennym życiu. Napój ten był często używany jako naturalny probiotyk, mający korzystny wpływ na trawienie.
Czy oni nas nienawidzą?
Bardzo zasadne pytanie, ponieważ żyjemy w czasach rozchwianych emocji, spowodowanych nachalną propagandą wojenną ze wszystkich stron. Dzisiejszy obraz Ukraińca oscyluje pomiędzy niezłomnym i szlachetnym wojownikiem o „Wolność Waszą i Naszą” a kaprawym zbójem z widłami, czyhającym na nasze kobiety i dzieci. Najprawdopodobniej z jakimiś chazarskimi korzeniami. Zależnie jakiej propagandy słuchasz.
A jacy są naprawdę? Zwyczajni. Mają ręce, nogi, nie chowają rogów pod kapeluszem ale też nie śmigają ponad drzewami w superbohaterskich trykotach.
Opowiem co przydarzyło mi się we Lwowie, czyli na naszych kresach wschodnich, dotkniętych najbardziej polsko-ukraińskimi animozjami. Mając dzisiejszą wiedzę, wtedy bym tego uniknął, ale się zdarzyło.
Był, a może nadal istnieje, lokal gastronomiczny – Deruny i Piwo. Wspomniane deruny to placki ziemniaczane i jak moje dzieciaki to zobaczyły to oczywiście nabrały ochoty na to danie. Pomyślałem, że skoro maja także piwo, to możemy tam wejść.
Usiedliśmy, przyszedł kelner, złożyliśmy zamówienie i zacząłem się rozglądać po otoczeniu. Okazało się że to lokal fanów Bandery i 14 Dywizji Waffen SS-Galizien, pełen historycznych pamiątek, sztandarów i trofeów.
Co zrobić? Z jednej strony otoczenie ch...we, ale z drugiej jakby to wyglądało, gdybym wyszedł? Że Polak spie...la przed Ukraińcami?
I wiecie co? Było najnormalniej w świecie. Zamówienie zostało zrealizowane, skonsumowane i to bez jakichś wrogich szeptów i spojrzeń. Banderowski kelner, zamiast wylać mi piwo na głowę, po prostu postawił go przede mną. Choć może do niego napluł, jak nie widziałem …
O bardziej oddalonych od Polski rejonach Ukrainy, nawet nie piszę. W Kijowie, Żytomierzu i na Krymie ten konflikt polsko-ukraiński to egzotyka o której do momentu wybuchu wojny większość ludzi nie słyszała.
I żeby było jasne. Nie wybielam i nie relatywizuje zbrodni na Wołyniu.